Dlaczego "Brulion bez linii"?
Linia prosta
jest zwykle próbą wprowadzenia w świat jakiegoś porządku. Niezbędnego w nim – przynajmniej z naszej
perspektywy. I czyniącego ów świat czytelnym. Dlatego pisać uczymy się w zeszytach liniowanych, najpierw podwójnie,
potem już tylko pojedynczo.
Czasem jednak
te niezbędne, porządkujące świat linie przeobrażają się w ściany, wyznaczające
wąskie korytarze naszego myślenia i – co gorsza – także korytarze debaty
publicznej. Nie jesteś entuzjastą PiS i Naczelnika? W takim razie masowe osiedlanie
się w Europie imigrantów muzułmańskich nie może w tobie budzić żadnego
niepokoju. Popierasz postulaty Strajku Kobiet? Nie wyśmiewaj zatem
najdziwniejszych nawet „feminatywów”. Chcesz wypowiedzieć się ostro o księżach
uwodzących dzieci i biskupach tuszujących ich występki? Bardzo proszę, to już
ci wolno. Ale wciąż jeszcze nie wolno ci
czytać Ewangelii własnymi oczami i poddawać jej nieco bardziej dociekliwej
analizie – Jezus i jego nauczanie przedmiotem żadnej krytyki być nie mogą.
Sympatyzujesz z opozycją? Lepiej nie przypominaj, że masakrowanie zatrzymanych
przez policję nie zaczęło się dopiero w 2015 roku.
Czasem warto
wyjść poza te wąskie korytarze. Chociażby
po to, by sprawdzić, czy wytyczono je w jedyny możliwy sposób. Innymi słowy, robić
to, co zalecał dawno temu Georg Christoph Lichtenberg na kartach swoich Brulionów: „eksperymentować z ideami”. Tak
jak – gdy już opuścimy mury szkoły – eksperymentujemy z naszym pismem, nadając
mu własny, indywidualny kształt: pismo dojrzałe, „wyrobione”, to takie, które
daje już sobie radę na papierze gładkim, zdolne obyć się bez prowadzących je szkolnych
linijek i podkładanych dyskretnie, gotowych liniuszków.
Blog jako
środek przekazu – choć rzadko jest to przekaz „masowy” – daje możliwość
uczestnictwa w debacie publicznej także tym, którzy z różnych przyczyn nie
potrafią się zmieścić w liniach wytyczonych przez redakcje, wydawców i
„trendsetterów” społecznego dyskursu. Zgoda: powszechne w nim uczestnictwo ma różne
następstwa: otwiera szeroko bramy przed brednią, wulgarnością, „hejtem”,
kłamstwem, konfabulacją, teoriami spiskowymi, intrygą i zwykłą głupotą. Prawo do głoszenia
nonsensów to cena, którą trzeba nieuchronnie zapłacić za wolność myśli i swobodę
jej upubliczniania. Tak jak ceną za utrzymywanie „linii redakcyjnych” jest
eliminacja z owego publicznego dyskursu idei, które może też warte byłyby
rozważenia. Nieuniknioną konsekwencją wolności słowa jest szum informacyjny,
nieuniknioną konsekwencją prób jej porządkowania – cenzura. Nie zawsze mająca,
jak dawnymi czasy, czerwony ołówek, adres i pieczątkę.
Próbą wmieszania
się w debatę publiczną na własnych warunkach jest i mój Brulion. Chciałbym, aby był narzędziem takiego „eksperymentowania z ideami” – nietrzymającego
się niewolniczo wyznaczonych odgórnie, nieprzekraczalnych „linii”. A przy tym,
by był właśnie także „brulionem”, a więc miejscem, w którym zapisuje się „na brudno”
ulotne spostrzeżenia, uwagi i pomysły. Czasem nie w pełni wykończone i gotowe. Ale
– przynajmniej zdaniem autora – dojrzałe na tyle, by można je pomyśleć na głos.
Chcę tu także publikować teksty, własne i tłumaczone, odrzucone przez redakcje
i wydawnictwa. Czytelnik – ewentualny – sam zechce osądzić, czy słusznie.
Brulion bez linii to tytuł trochę ryzykowny: ci którym nie
bardzo się spodobają publikowane tu teksty (a nie liczę na to, że spodobają się
wszystkim), łatwo go będą mogli przerobić na Brulion bez sensu, bez smaku,
bez głowy itd. Ale cóż… Coś takiego
da się zrobić – przy odrobinie fantazji– z każdą frazą, nazwą czy tytułem.
Bez linii nie oznacza: bez różnicy, a więc: indyferentnie.
Bez linii oznacza jedynie gotowość
praktykowania tego, co jest esencją i istotą każdego oświecenia: myślenia
krytycznego – krytycznego także wobec poglądów, których bronią ludzie po naszej „stronie Mocy”. Bo w końcu – by
raz jeszcze przywołać tu cytowanego już wyżej autora Brulionów – „wszystko może być inne, niż to sobie wyobrażamy”.
Tadeusz Zatorski
Geografia Brulionu
Brulion będzie się składał z kilku części.
Na Stronie głównej znajdą się teksty,
dłuższe i krótsze, na różne tematy. Zaczynam od trzech tekstów odrzuconych albo
po prostu zignorowanych (nie otrzymałem żadnej odpowiedzi) przez redakcje kilku
dużych tytułów prasowych. Pierwszy jest próbą analizy zjawiska
„apostazji”, drugi podejmuje temat „bluźnierstwa” i „obrazy uczuć
religijnych”, trzeci jest komentarzem do
spraw o „obrazę głowy państwa”.
W Zapiskach
i szkicach chcę publikować
krótkie notatki, czasem jedynie pojedyncze zdania, które może kiedyś
wykorzystam także gdzie indziej. To jakby brudnopisy, szkice, głośno pomyślane
myśli. Większość z nich pewnie zostanie w takiej postaci, tylko niektóre
doczekają się może jakiegoś rozwinięcia.
Przekłady z szuflady to z kolei tłumaczenia, które albo
nigdy nie zostały opublikowane, albo drukowane były w niszowych periodykach –
do wszystkich zachowałem oczywiście prawo ich dowolnego wykorzystania.
Książki przypomniane będą kontynuacją cyklu Książek zapomnianych, który
współprowadziłem przez ostatni rok w „Znaku”.
Osobna
strona będzie – w przyszłości – poświęcona recenzjom
książek nowych.
I wreszcie Evangelium
athei. Ta strona jest pomyślana jako
zbiór ekfraz osnutych na kanwie obrazów, których przedmiotem są sceny biblijne.
Teksty te to interpretacje bardzo dalekie od egzegezy ortodoksyjnej. Raczej
luźne refleksje nad pewnymi motywami obecnymi – podobnie jak motywy z mitologii
antycznych – w kulturze europejskiej od
wieków próby przemyślenia ich w sposób nieco inny niż konwencjonalny,
doszukania się w nich myśli zwykle pomijanych, a przecież być może –
przynajmniej potencjalnie – obecnych. Wartość wątków mitycznych polega właśnie
na tym, że wciąż do takiego namysłu pobudzają i prowokują. Jeden z tych tekstów (o "niewiernym Tomaszu") opublikowany został w "Przeglądzie Politycznym".
http://przegladpolityczny.pl/tomasz-czyli-patron-sceptykow-pp-166-2021/
Za wszystkie komentarze, uwagi i sugestie będę wdzięczny. Jeśli zechcesz do mnie napisać, pisz na adres:
brulionbezlinii@gmail.com
Postaram się też odpowiedzieć na
wszystkie maile.
O autorze
Urodziłem
się w 1960 roku w Bochni. Tam skończyłem szkołę podstawową i liceum. Potem
studiowałem germanistykę na Uniwersytecie Jagiellońskim i Uniwersytecie
Humboldtów w Berlinie Wschodnim. W 2012 roku na Uniwersytecie Gdańskim obroniłem
doktorat (o poglądach Goethego na społeczną rolę chrześcijaństwa). Po studiach
pracowałem jakiś czas na UJ i AWF w Krakowie jako lektor języka niemieckiego.
Od z górą dwudziestu lat param się już tylko tłumaczeniem. Tłumaczę literaturę
niemiecką, przede wszystkim filozoficzną i eseistyczną. Wydałem dwie własne
książki:
https://terytoria.com.pl/740-goethe-mniej-znany-przeklady-i-szkice.html
Mieszkam w
Krakowie.
Prowadzę także drugi blog, poświęcony dziejom i kulturze mojego rodzinnego miasta, Bochni:
www.saldebochegna.net
Komentarze
Prześlij komentarz