Czy Polacy potrzebują Kościoła? (Książka do pobrania)

 



Czy Polacy potrzebują Kościoła? To pytanie, które zadaje się stanowczo zbyt rzadko, choć to – przynajmniej tak mogłoby się wydawać – pytanie niemal oczywiste. Chyba jednak nie dla wszystkich.

I tak brzmi tytuł książki, którą właśnie „wydałem”. Ten cudzysłów nie jest przypadkiem, bo to wydanie dość ułomne: wyłącznie elektroniczne, a na dodatek dokonane „nakładem własnym”, co niekiedy budzi nieufność (nie zawsze, dodajmy, bezzasadną).

Książka jest zbiorem szkiców o religii, Kościele i teologii, które publikowałem w różnych miejscach przez trzy dekady. Mimo to chyba nawet te starsze nie całkiem się zestarzały. Udostępniam ją tu gratis w formatach EPUB i MOBI. Można ją kopiować i rozsyłać bez żadnych ograniczeń, oczywiście pod warunkiem wskazania źródła.

By potencjalny Czytelnik wiedział, co może znaleźć w środku, zamieszczam tu przedmowę i spis treści.

I jeszcze ostrzeżenie. Spora część umieszczonych w książce tekstów zawiera treści i wątki krytyczne nie tylko wobec Kościoła, ale i wobec chrześcijaństwa „jako takiego”. Dlatego osoby o szczególnie wrażliwych „uczuciach religijnych” powinny się powstrzymać od jej lektury.

 

Książka dostępna jest tutaj:

epub:

https://drive.google.com/file/d/1wl-w822YBdlrT27X6EG9i-sY7ESnOfM6/view?usp=sharing

mobi:

https://drive.google.com/file/d/1dQhrm2BQnbTE3u5KIcvXqWywN-gzFr3v/view?usp=sharing

 

 

Czy Polacy potrzebują Kościoła?

 

Szkice o teologii, Kościele i innych osobliwościach

 

 

 Spis treści

Przedmowa

Dlaczego i po co?                               

 

I. Czy teolog może nie być ateistą?

„…stać się jak dzieci”

Franz Overbeck o apokaliptycznym przesłaniu Ewangelii                                                

Bóg zawiódł

„Dziecinna” teologia Pasji według Mateusza Hansa Blumenberga                                              

 Heretyk czy apologeta?

O teologii Eugena Drewermanna     

 Z agresją i na klęczkach

Heretycy w „Tygodniku Powszechnym”

 „Religia z którą można zrobić, co się chce”

Ojcze nasz papieża Franciszka

 „Wiemy zbyt wiele”

Czy teolog może nie być ateistą?                                                                                       

 

II. Homo catholicus

 

Faust i Małgorzata

O sensie dialogów nonsensownych  

Odcięta dłoń Leona

O całowaniu papieża                                                              

Znak od Opatrzności

O  Świątyni Opatrzności Bożej w Warszawie

Homo catholicus

Polak współczesny– sowiecki czy katolicki?

Rekolekcje  atei devoti

Polemika ze Stefanem Chwinem

Nie ma demokracji bez laicyzacji

Czy Polacy potrzebują Kościoła?    

 

III. Chrześcijaństwo totalitarne

Być „przestępcą”

Apostazja po polsku

Bluźniercy w służbie Kościoła

O tak zwanej obrazie uczuć religijnych

Urzędowe i powszednie

Prezes i jego „wartości”

Chrześcijaństwo totalitarne I

„Nie będziesz miał bogów cudzych…”

Chrześcijaństwo totalitarne II

Formuła świata


IV. O książkach 

Oświecenie i oświeceniactwo                                                                                            

Uta Ranke Heinemann, Nie i Amen,
przeł.  Karol Toeplitz, Uraeus, Gdynia 1994 

Odkrycia teologów                                                                                                                             

Fritjof Capra, David Steindl-Rast, Thomas Matus,
Należeć do wszechświata. Poszukiwania na pograniczu nauki i duchowości,
przeł. Piotr Pieńkowski, Wydawnictwo ZNAK, Kraków 1995

Tischner pisze Katechizm                                                                                      

Ks. Józef Tischner, Jacek Żakowski, Tischner czyta Katechizm, Znak, Kraków 1996

Między apologetyczną krytyką a krytycznym racjonalizmem                                       

Lorenzo Fossati, Ragione e dogma. Hans Albert critico della teologia, Napoli 2003

Ateista nie musi przepraszać                                                                                            

Janusz A. Majcherek, Bóg bez znaczenia, Wydawnictwo CiS 2015

Nie śpijcie spokojnie                                                                                              

Boualem Sansal,  2084 Koniec świata,
tłum. Lilla Teodorowska, wydawnictwo Sonia Draga 2016

Cud reformacji

Paweł Lisicki
Luter. Ciemna strona rewolucji
Wydawnictwo Fronda, Warszawa 2017
 
Andrew Pettegree
Marka Luter
tłum. Mikołaj Denderski
Krytyka Polityczna, Warszawa 2017
 
Lyndal Roper
Marcin Luter. Prorok i buntownik
tłum. Maciej Potz, Lucyna Chmielewska
Wydawnictwo Uniwersytetu Łódzkiego, Łódź 2017
 
Dietrich Emme
Marcina Lutra droga do klasztoru. Rozprawa naukowa
(tłumaczenie anonimowe)
Wydawnictwo Antyk Komorów b. d. w.
 

Jezus dla ateistów (ale tylko katolickich)

Piotr Augustyniak, Jezus Niechrystus, Gdańsk 2021 

Dobroczynny terroryzm

Catherine Nixey, Ciemniejący wiek. O niszczeniu świata klasycznego przez chrześcijan, przeł. Jakub Jedliński, Wydawnictwo Filtry, Warszawa 2023. 

Nareszcie!

Artur Nowak, Ireneusz Ziemiński, Chrześcijaństwo. Amoralna religia, Prószyński i S-ka,  Warszawa 2023

 

Aneks

(w zasadzie już niewiele mający wspólnego z teologią i Kościołem, choć jednak nadal trochę) 

Gnom                                                                                                                   

Źródła tekstów

O autorze                                                                                                                

 

 

Przedmowa

Dlaczego i po co?

 

Po roku 1989 polski Kościół katolicki, wcześniej  postrzegany – czasem trochę na wyrost – jako bezkompromisowy obrońca narodu i praw człowieka przed opresją realnego socjalizmu i dlatego korzystający, przynajmniej w środowiskach demokratycznych i opozycyjnych, ze swoistej taryfy ulgowej, stał się przedmiotem także krytycznej dyskusji. Było to nieuchronne następstwo jego coraz dalej idących roszczeń, tak natury materialnej, jak i politycznej, zderzających się ewidentnie z fundamentalnymi zasadami budowanego w III RP ustroju, który miał być – przynajmniej deklaratywnie – jakąś formą liberalnej demokracji, a więc ustroju niejako z natury rzeczy odległego od modelu organizacyjnego samego Kościoła.

W ostatnich latach ta dyskusja niewątpliwie nabrała ostrości – także w związku z coraz liczniejszymi skandalami obyczajowymi, odkrywanymi w różnych zakamarkach Kościoła –  wciąż jednak, wbrew pozorom, porusza się w dość ciasno zakreślonych granicach. Koncentruje się bowiem przede wszystkim, a właściwie wyłącznie, na „błędach i wypaczeniach” pojedynczych duchownych, które łatwo zinterpretować jako słabości ludzkie, w niczym nieumniejszające  idealnego obrazu reprezentowanej przez nich Instytucji oraz krzewionych przez tę Instytucję  „wartości”, co zamyka się często w zgrabnej formule „świętego Kościoła grzesznych ludzi”.  Ta formuła wyrzuca już z góry poza nawias dyskusji pytanie o ewentualny związek „świętych ksiąg” chrześcijaństwa z instytucjonalną pragmatyką katolicyzmu, a co za tym idzie mnóstwo pokrewnych wątków i treści. To dlatego brak w niej wielu tematów bardzo istotnych. Całkowicie nieobecny jest na przykład wątek apokaliptycznej interpretacji nauczania Jezusa, a tymczasem to kwestia o fundamentalnym znaczeniu, bo jeśli rzeczywiście podstawą tego nauczania była niespełniona zapowiedź jakiegoś „końca świata”, rozumianego co prawda nie jako jego anihilacja, lecz raczej jako swoista „wymiana elit”, to rzuca to na Ewangelie, ich etyczne zalecenia i początki chrześcijaństwa – a w konsekwencji również na tzw. wartości chrześcijańskie – zupełnie  nowe światło[1]. Trudna do wyobrażenia jest też dziś w Polsce refleksja nad totalitarnym obliczem chrześcijaństwa, które można przecież zasadnie postrzegać jako pierwszą – wręcz wzorcową – formację dającą się określić tym przymiotnikiem[2]. Niczym „straszni mieszczanie” z wiersza Tuwima skłonni jesteśmy widzieć „wszystko osobno”: komunizm i chrześcijaństwo wydają się nam absolutnymi przeciwieństwami i raczej dalecy jesteśmy od podejrzenia, że mogłyby istnieć między nimi jakieś „powinowactwa z wyboru” czy wręcz bardzo bliskie pokrewieństwo. Poza horyzontem polskich sporów pozostaje też frapujące pytanie o wiarę czy niewiarę teologów, nauczających często dogmatów, w które sami dawno zwątpili, a to dlatego, że wiedzą o nich nieco więcej niż przeciętny wyznawca głoszonej przez nich religii[3]. 

W „Gazecie Wyborczej”, w dużej mierze wyznaczającej standardy debaty publicznej w środowiskach zwanych liberalnymi, pisze się niemało i bezkompromisowo o pedofilii wśród duchownych, wolno także krytycznie oceniać działania większości biskupów, w TVN otwarcie mówi się o mało chwalebnej roli, jaką JP 2 odegrał w tuszowaniu owych kościelnych afer pedofilskich, ale tematem tabu wciąż pozostaje chrześcijaństwo jako takie. Dominuje pogląd, że przyczyną zepsucia panującego w Kościele, jego – jak się to określa „kryzysu” – jest rzekome odejście hierarchów od Ewangelii i nauczania Jezusa z Nazaretu, ich odwrócenie się od prawdziwych „wartości chrześcijańskich”. „Polski Kościół zaparł się Ewangelii, zaparł się Chrystusa”, diagnozował  w sławnym wystąpieniu na Uniwersytecie Warszawskim 3 maja 2019 Leszek Jażdżewski. Gdyby zatem – taki wniosek można wysnuć – Kościół powrócił ad fontes, odzyskałby niewątpliwie dawny autorytet i stał się na powrót dobroczynnym wychowawcą narodu, który bez niego obyć się ponoć nie zdoła: „Polska bez Kościoła to czarny obraz”, zadekretował Redaktor Naczelny „Gazety Wyborczej” i ta konstatacja wyznacza w kwestiach „światopoglądowych” niejako linię ideową największego polskiego dziennika, a co za tym idzie także zasadnicze ramy sporu wokół polskiego katolicyzmu. W praktyce oznacza to, że w tzw. głównym nurcie wolno jedynie szukać odpowiedzi na pytanie, jak Kościół „zreformować”, „ulepszyć”, „uzdrowić”, by mógł lepiej „służyć Narodowi”. Na postawione w tytule niniejszego tomu pytanie, czy ów naród tego Kościoła w ogóle potrzebuje, w  mainstreamie miejsca  raczej nie ma, mało tego, uważane jest ono wręcz za przejaw niesmacznego radykalizmu czy „ateizmu tramwajowego”. A to pytanie fundamentalne, podobnie jak pytanie, czy aby kształt polskiego Kościoła, wszystko to, co w nim tak oburza, nie wynika właśnie wprost z samej Ewangelii, w której nie zaleca się wszak tylko nakarmienia głodnych, ale i parę innych rzeczy, znacznie mniej budujących.  Mówiąc krótko: wolno w zasadzie bez większych ograniczeń opisywać symptomy choroby, dociekanie jej prawdziwych przyczyn wciąż natrafia na opór.

Sytuacja przypomina nieco tę z czasów „odwilży” nawiedzających PRL: po Październiku 1956 i Sierpniu 1980. Wolno było wówczas coraz śmielej krytykować funkcjonariuszy PZPR, nawet jej sekretarzy wojewódzkich – odpowiednik dzisiejszych biskupów diecezjalnych – wolno było piętnować absurdy społeczne i ekonomiczne „ustroju socjalistycznego”, ale swobodna dyskusja o „świętych księgach” marksizmu, o jego prawdziwym obliczu wciąż była niewyobrażalna. Innymi słowy: można było pisać o „błędach i wypaczeniach” socjalizmu, ale nie wolno było stawiać pytania, czy „błędem i wypaczeniem” nie jest aby socjalizm „jako taki”. Podobnie dziś nader skutecznie na ogół zapobiega się nieco dalej idącej dyskusji nad Ewangeliami i postacią Jezusa z Nazaretu, którego wolno uważać za „Niechrystusa” – jak uczynił to autor pewnej niezwykle poczytnej książki[4] – ale krytyczna analiza jego nauczania moralnego raczej nie wchodzi w grę.

Dobrą ilustracją tej analogii są słowa Leszka Kołakowskiego, aktywnego uczestnika obu wspomnianych debat. W głośnym artykule  Czym jest socjalizm  z 1956 roku filozof pracowicie wyliczał wszystkie „błędy i wypaczenia” komunizmu, by zakończyć tę smutną litanię radosnym credo: „Socjalizm jest to naprawdę dobra rzecz”. W swym nowym wcieleniu filozoficznym bywał co prawda krytyczny wobec pewnych zjawisk w Kościele, ale przecież w Amatorskim kazaniu o wartościach chrześcijańskich ogłosił uroczyście: „Nie ma nic lepszego na świecie, nic bardziej porywającego i godnego czci aniżeli wezwanie Jezusa Chrystusa”. Niewielu jest chętnych, by polemizować z tą podniosłą eksklamacją Księcia Filozofów Polskich.

W czasach PRL taka powściągliwość była ze wszech miar uzasadniona. Rosyjski niedźwiedź co paręnaście lat nerwowo przebierał łapami, gotów przyjść władcom ówczesnej Polski z „bratnią pomocą”, co oznaczałoby narodową katastrofę. Ale dziś? Wątpliwe, by papież Franciszek chciał z taką bratnią pomocą wysyłać abp. Wojdzie swoich gwardzistów szwajcarskich – papież (by przywołać klasyka) nie ma „dywizji”, kaganiec zakładamy sobie sami, z własnej woli, i sami pilnujemy, by nikt go nie ściągnął.

Ta cicha cenzura nie jest oczywiście całkiem szczelna – tak jak nie była szczelna cenzura w PRL. Także dziś w niszowych periodykach i wydawnictwach ukazują się publikacje wykraczające poza czerwone linie zakreślone przez autorytety  głównego nurtu: „dobrych księży”, goszczących na łamach GW, prof. Marcina Matczaka, pohukującego groźnie na ateuszy nieobchodzących Bożego Narodzenia, czy Stefana Chwina, wzywającego niesfornych rodaków do cierpliwości, pokory i posłuszeństwa wobec  ich Kościoła[5].  To jednak zwykle publikacje o niewielkim zasięgu, docierające do stosunkowo nielicznego grona czytelników, jak choćby książki wydawane przez  wydawnictwo CiS (świetny Nowy Testament Barta D. Ehrmana) czy seria „Bez bogów”, publikowana przez wydawnictwo Stapis. Wyjątkiem jest bestsellerowa rozmowa-rzeka Artura Nowaka i Ireneusza Ziemińskiego Chrześcijaństwo. Amoralna religia[6]. (Mam tu oczywiście na myśli – powtórzę raz jeszcze – publikacje poszukujące przyczyny kościelnych patologii w samej doktrynie, zwłaszcza w Ewangelii, nie tylko patologie te opisujące, które cieszą się często sporym powodzeniem i wywołują ożywione dyskusje). Dość skuteczna jest natomiast ta cenzura w mediach, choć nawet w GW parę razy udało się np. Janowi Hartmanowi przez nią przebić[7].

Jan Baszkiewicz w swoim znakomitym studium Francuzi 1789–1794 zauważa, że jednym z czynników sprzyjających formowaniu się świadomości rewolucyjnej w ówczesnej Francji było upowszechnienie się niewielkich przenośnych drukarń, które dawały możliwość publikowania własnych tekstów także ludziom pozbawionym szans wprowadzenia ich do obrotu intelektualnego poprzez zwykłe oficyny wydawnicze. Dziś taką rolę pełni Internet. Niesie to oczywiście ze sobą i rozmaite zagrożenia, ale – z drugiej strony – daje też możliwość uczestnictwa w debacie publicznej autorom, których z różnych przyczyn mainstream do takiej debaty by nie dopuścił, czytelnikom zaś zapoznania się z poglądami w tymże głównym  nurcie „źle obecnymi”. To zaś rozszerza jej granice, co bywa zjawiskiem korzystnym, osłabiającym skuteczność rozmaitych narzędzi cenzorskich.  I usprawiedliwia samodzielne inicjatywy edytorskie.

Wypada tu odpowiedzieć na jeszcze jedno pytanie: Czy zdeklarowany ateista, ktoś, kto formalnie wystąpił z Kościoła Rzymskokatolickiego, ma w ogóle prawo włączać się do dyskusji o organizacji, do której już nie należy? Sądzę, że ma – skoro Prezes Wszystkich Prezesów ogłosił swego czasu, że nawet niewierzący mają za swoje przyjąć „wartości chrześcijańskie”, to oczywiście oczywiste jest także ich prawo do wypowiadania się na temat  tychże wartości oraz ich źródeł[8]. Nadto debata wokół religii, chrześcijaństwa i Kościoła nie dotyczy tylko religii, chrześcijaństwa i Kościoła. Kościół wciąż – w rozmaity sposób – wywiera znaczący wpływ na polskie życie społeczne i polityczne, także na kształt ustawodawstwa obowiązującego wszystkich obywateli. Można tu bez wielkiego ryzyka wyrazić przypuszczenie, że polski katolicyzm to gleba, z której wyrasta polski autorytaryzm, chwilowo co prawda powstrzymany, ale wciąż stanowiący kolosalne zagrożenie.  Także wojna w Ukrainie ma swój aspekt religijny: Putin uważa sam siebie  (a tu i ówdzie bywa uważany) za jednego  z ostatnich w Europie obrońców „wartości chrześcijańskich”, zagrożonych przez ruchy LGBT, „lewaków” i innych wrogów Boga, religii i tradycji, lęgnących się na zdemoralizowanym „kolektywnym Zachodzie”. Nadto i w Kościele, i w polityce działają często podobne mechanizmy interakcji społecznych: nie przypadkiem mówi się, że niektóre partie mają nie tyle wyborców, ile raczej „wyznawców”, traktujących takie formacje polityczne niczym kościoły czy sekty. Analiza tych mechanizmów tam, gdzie one powstawały, może pomóc w zrozumieniu wielu zjawisk i zdarzeń na obszarze polityki. Parafrazując znane powiedzenie prezydenta Charlesa de Gaulle’a o wojnie i generałach, można by powiedzieć, że katolicyzm to sprawa zbyt poważna, by pozostawić go wyłącznie katolikom.

 

*          *          *

 

Teksty składające się na niniejszy tom nie są tekstami nowymi. Publikowane były już wcześniej m. in. w „Archiwum Historii Filozofii i Myśli Społecznej PAN”, w „Znaku”, „Niezbędniku Polityki”, „Przeglądzie Politycznym”, w „Zdaniu”, „Kronosie” czy „Krytyce Politycznej”. Część nie wyszła jednak poza granicę mojego bloga Brulion bez linii  i  niszowego raczej portalu internetowego Studio Opinii. Jeśli zdecydowałem się te szkice wydać powtórnie w postaci samodzielnego zbioru, to przede wszystkim dlatego, że mimo różnej tematyki i stylistyki układają się one w pewną całość, a odczytywane właśnie razem, uzupełniając się wzajemnie, mogą – taką mam przynajmniej nieśmiałą nadzieję – wnieść coś do owej toczącej się dziś w Polsce  dyskusji wokół polskiego katolicyzmu i wokół obecności religii w życiu publicznym w ogóle.

Nasuwa się tu oczywiście pytanie, czy wszystkie te szkice, które  powstawały na przestrzeni niemal 30 lat, zachowały w pełni  swoją aktualność. Na przykład „sprawa Drewermanna” dawno już przebrzmiała i dziś mało kto jeszcze w ogóle o niej pamięta. Ale przecież wciąż pojawiają się – także w Polsce – teologowie uprawiający apologetykę pod maską krytyki, a zatem samo zjawisko wydaje się nadal warte opisu i refleksji – a takiego właśnie opisu owej pozornej krytyki dostarcza tekst poświęcony teologowi z Paderborn[9]. Dawno przebrzmiały również „sprawy” innych teologów liberalnych, pryncypialnie ruganych i bezlitośnie wykpiwanych na łamach „Tygodnika Powszechnego”[10]. Ale znów: technologia dezawuowania autorów „nieprawomyślnych” książek, przedstawiania ich jako nieuków i frustratów, a to w celu zapobieżenia ambarasującym dyskusjom, które mogłyby same w sobie „zgorszyć” wiernych Kościoła i zasiać w ich umysłach zbyt poważne wątpliwości, pozostaje ta sama – kto nie wierzy, niech prześledzi recenzje, jakimi w mediach tzw. katolicyzmu otwartego zareagowano na takie publikacje jak Ciemniejący wiek Catherine Nixey[11] czy wspomnianą już wyżej Amoralną religię Nowaka i Ziemińskiego.

Podobnie rzecz się ma z przypomnianymi tu recenzjami: wychodzą one zwykle poza granice prostego omówienia książki będącej ich przedmiotem i próbują się odnieść do szerszych zjawisk. Te zjawiska nadal nam towarzyszą, mam zatem wrażenie, że i owe recenzje nie zestarzały się ze szczętem.

Zbiór niniejszy udostępniam nieodpłatnie, co oznacza, że wyrażam zgodę na jego niczym nieograniczone rozpowszechnianie, powielanie i przedrukowywanie jego fragmentów, oczywiście pod warunkiem wskazania źródła. Większość tekstów  zachowuje swoją postać pierwotną. W niektórych zmieniłem lekko tytuł, poprawiłem interpunkcję i wymieniłem cytaty, bo tymczasem ukazały się polskie wydania przytaczanych książek.

Książka jest – jak już wspomniałem – zbiorem tekstów publikowanych niezależnie od siebie, w różnych miejscach i różnym czasie. Mogą się w niej zatem  zdarzyć powtórzenia czy odwołania do podobnych cytatów. Będę wdzięczny, jeśli Czytelnik zechce je uznać nie tyle za dowód lenistwa czy roztargnienia, ile raczej konsekwencji i stałości poglądów.

Kto chciałby się ze mną podzielić refleksjami, także krytycznymi, jakie podsunie mu lektura książki, niech pisze na adres:

brulionbezlinii@gmail.com

Postaram się odpowiedzieć na wszystkie maile.

Zapraszam również do odwiedzenia mojego bloga:

https://www.brulionbezlinii.net/

Czytelnik znajdzie tam kilka tekstów o pokrewnej tematyce, które w niniejszym zbiorze jednak się nie znalazły.

 

Kraków, wrzesień 2024

Tadeusz Zatorski

 

 



[1] Zob. „…stać się jak dzieci”. Franz Overbeck o apokaliptycznym przesłaniu Ewangelii.

[2] Zob. szkice Chrześcijaństwo totalitarne I i II oraz recenzję książki Catherine Nixey, Ciemniejący wiek, (Dobroczynny terroryzm).

[3] Zob. szkic „Wiemy zbyt wiele”. Czy teolog może nie być ateistą? 

[4] Zob. w niniejszym tomie recenzję Jezus dla ateistów (ale tylko katolickich).

[5] Zob. w niniejszym tomie rozdział Rekolekcje  atei devoti. Polemika ze Stefanem Chwinem.

[6] Zob. w niniejszym tomie rozdział Nareszcie.

[7] Przebić udało się przez nią raz jeden także niżej podpisanemu, któremu GW zechciała wydrukować kiedyś krytyczny komentarz do eseju Benedetta Croce Dlaczego nie możemy nie nazywać się „chrześcijanami”. Zob. Dlaczego nie musimy już nazywać się „chrześcijanami”, „Gazeta Wyborcza [„Wolna Sobota’] 10. 04. 2021, s. 30–32, wersja internetowa (obszerniejsza):

https://wyborcza.pl/magazyn/7,124059,26962075,dlaczego-nie-musimy-juz-nazywac-sie-chrzescijanami.html

[8] Zob. szkic Urzędowe i powszednie. Prezes i jego „wartości”.

[9] Zob. w niniejszym tomie szkic Heretyk czy apologeta? O teologii Eugena Drewermanna.

[10] Zob. w niniejszym tomie szkic Z agresją i na klęczkach. Heretycy w „Tygodniku Powszechnym”.

[11] Zob. w niniejszym tomie recenzję książki Nixey (Dobroczynny terroryzm).

 

Komentarze

Popularne posty