Pan Prezydent mówi językami

 




 „Nagle dał się słyszeć z nieba szum, jakby uderzenie gwałtownego wiatru, i napełnił cały dom, w którym przebywali. Ukazały się im też języki jakby z ognia, które się rozdzieliły, i na każdym z nich spoczął jeden.  I wszyscy zostali napełnieni Duchem Świętym, i zaczęli mówić obcymi językami, tak jak im Duch pozwalał mówić”. Tak Dzieje Apostolskie opisują zesłanie Ducha Świętego na apostołów. Wygląda na to, że jakiś Duch zstąpił i na Pana Prezydenta albo przynajmniej coś szepnął mu do ucha, bo ten z dziwnym zapałem przemawia ostatnio w obcych językach, także, o zgrozo, w znienawidzonej mowie Niemców.  Ale czy to na pewno był Ten Duch?

Ktoś najwyraźniej źle doradził Panu Prezydentowi. I nie była to chyba Pierwsza Dama. Pierwsza Dama jako germanistka zapewne by wiedziała, że „Absicht ist die Seele der Tat” wcale nie znaczy „cel uświęca środki”. Pan Prezydent swoją wiedzę o przysłowiach niemieckich zaczerpnął zapewne z internetowego „Bryka.pl”:

https://www.bryk.pl/wypracowania/jezyki/niemiecki/25812-172-przyslowia-niemieckie-i-ich-polskie-odpowiedniki.html ,

gdzie rzeczywiście przysłowie to  tak przetłumaczono. Ale nie jest to tłumaczenie prawidłowe.

J. Eiselein, w swoim obszernym kompendium Die Sprichwörter und Sinnregeln des deutschen Volks z 1836 roku (s. 6.) za odpowiednik łaciński tegoż powiedzenia uznaje sentencję: „Quicquid agunt homines, intentio judicat omnes” = „Cokolwiek ludzie czynią, o wszystkim rozstrzyga intencja”. I podaje niemiecką wersję pokrewną: „Der Wille ist des Werkes Seele“ („Wola jest duszą uczynku”), co  Eduard Graf i Mathias Dietherr, autorzy zbioru Deutsche Rechtssprichwörter („Niemieckie przysłowia prawne), Nördlingen  1869,  s. 293, objaśniają tak: „Wolna wola i zamiar są najoczywistszymi punktami wyjścia w osądzie każdego czynu”, to znaczy w ocenie, czy „jest on chwalebny i dobry, czy haniebny i zły”. 



Długiej mowy krótki sens: Jeśli rzeczywiście Pan Premier postępowałby zgodnie z tą maksymą, kierując się wolą i zamiarem odbudowania w Polsce zrujnowanego (także przy znaczącym udziale  Pana Prezydenta) państwa prawa i ładu konstytucyjnego, to należałoby jego uczynki uznać za „chwalebne i dobre”, nawet jeśli jakiś omszały kauzyperda w rodzaju nieszczęsnego profesora Ryszarda Piotrowskiego kręciłby nad nimi jurydycznym nosem.

A Panu Prezydentowi należałoby zalecić, by jeśli zechce przemówić w języku Goethego, to zamiast szukać natchnienia w brykach internetowych, o radę zwracał się raczej do Czcigodnej Małżonki.

 


Komentarze

Popularne posty